Była sobie gospoda, stojąca spokojnie na brzegu Tamizy w Radcot, długi dzień marszu od źródła.
W czasach, kiedy toczy się ta opowieść, wzdłuż górnego biegu rzeki stało wiele gospód, w każdej można się było spić,
lecz poza powszechnie podawanym piwem i cydrem każda oferowała własną, wyjątkową atrakcję.
Pod Czerwonym Lwem w Kelmscott była nią muzyka: barkarze wieczorami grali na skrzypcach,
a serowarzy wyśpiewywali smętne pieśni o utraconej miłości.
Inglesham miało Zielonego Smoka – przepojony dymem tytoniowym raj dla kontemplacji.
Pod Jelenia w Eaton Hastings ściągali z okolicy wszyscy hazardziści,
amatorzy bitek zaś nie znaleźliby dla siebie lepszego miejsca niż Pod Pługiem na obrzeżach Buscot.
Pod Łabędziem również miało swoją specjalność – ludzie przychodzili tu, aby słuchać opowieści.
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL